
Nie ukrywam, to moje pierwsze spotkanie z autorem. Spotkanie niekrótkie, Kair i Kapsztad leżą przecież na dwóch krańcach Afryki. Po tej książce jednak wiem, że pozwolę Paulowi Therouxowi zabrać się w kolejne podróże. Momentalnie, od pierwszych zdań spodobał mi się styl autora, przeplatane wątki z podróży, historii kraju, wspomnień autora z czasów, gdy mieszkał w Afryce, jego humor. Autor swobodnie nawiązuje przygodne znajomości z napotkanymi osobami i wplata ich historie w swoją opowieść. Theroux, mimo wielu przeciwności spotykanych na drodze, prawie nigdy nie traci pogody ducha i cieszy się podróżą. I prowadzi nas razem ze sobą. Dowiadujemy się, że postne jedzenie Koptów smakuje jak mata łazienkowa, że mięso wielbłądzie w Sudanie kosztowało ponad dolara za pół kilo (na szczęście bonusowo dostawało się kawałki garbu), że na sześciu Etiopczyków pięciu było więźniami politycznymi, że najbardziej kwitnącą gałęzią lokalnej wytwórczości jaką zaobserwował w Kenii był wyrób trumien. Autor w swej podróży m.in. natrafia również na bandytów dla których od ludzkiego życia ważniejsze są buty, odwiedza stolicę rastafarian Szaszemenie, jest też w Kampali, gdzie największym osiągnięciem nowoczesnego oświetlenia ulicznego za wiele milionów jest to, że przyciąga ono jadalne koniki polne - przysmak Ugandyjczyków. Afryka. Afryka jest biedna. To powszechnie znany fakt. Theroux wypytuje ludzi i sam celnie formułuje swoje odpowiedzi na pytania o powody, jak i na to jak zaradzić temu, by Afryka w końcu, własnymi siłami, podźwignęła się i stanęła na nogi. W końcu od tylu lat są pompowane miliony pieniędzy w pomoc Afrykańczykom, tysiące organizacji charytatywnych, setki tysięcy ludzi zaangażowanych. A często jest gorzej niż było. Autor ma krótką radę - Afrykanie muszą sami zadbać o siebie i swoją przyszłość. Bez uzależniającej pomocy z zewnątrz. Theroux niczego nie przemilcza, opisuje bardzo bezpośrednio to co widzi. Nie kryje, że "w Afryce" zurbanizowany znaczy większy i brudniejszy". Ani tego jak w swojej podróży natrafia na szmuglowanie kości słoniowej przez dyplomatów lub prostytucje nieletnich. Autor jest mocno związany z Afryką przez co też czasami możemy odczuć jego smutek na to co widzi. Podsumowując - czytałem tę książkę od początku jednym tchem i nie mogę się doczekać, by sięgnąć po następne pozycje Paula Terouxa, który prawdopodobnie stanie się jednym z moich ulubionych pisarzy.